Napęd wodorowy to pojęcie, które zyskuje na popularności szczególnie w kontekście konfrontacji z napędem elektrycznym. Czy auta na wodór są kolejnym etapem “elektryków”? A może wodór, jako paliwo, wcale nie jest tak wspaniały, jak go niektórzy opisują? Przekonaj się, jak jest naprawdę?
W tym artykule:
- Dwa paliwa, jedna energia
- Co jest nie tak z wodorem?
- Paliwo przyszłości: wodór czy prąd?
W jednym z poprzednich artykułów wskazaliśmy napęd wodorowy jako przyszłość motoryzacji, wspominając jednak o tym, że technologia ta nadal ma wiele ograniczeń. Dziś zestawimy auta wodorowe z popularniejszymi elekrytkami. Poznaj szczegóły tej konfrontacji.
Dwa paliwa, jedna energia
Zacznijmy jednak od przypomnienia, że auta wodorowe to tak naprawdę też “elektrowozy”. Od klasycznych konstrukcji tego rodzaju odróżnia jej jednak to, że zamiast akumulatorów, które magazynują prąd, na pokładzie posiadają ogniwa wodorowe, które prąd wytwarzają. Samochodów wodorowych nie ładuje się zatem z gniazdka ani ze stacji DC, lecz po prostu tankuje wodorem pod wysokim ciśnieniem na specjalnych stacjach.
Oba rodzaje napędów są jeszcze w fazie eksperymentalnej, chociaż w Europie elektryków jest znacznie więcej, niż pojazdów na wodór. Dlatego, jeżeli planujesz wymianę auta na nowe i oddanie starego do skupu aut, prawdopodobnie i tak wybierzesz elektrowóz lub hybrydę. Ale czy nie warto poczekać, aż wodór stanie się bardziej powszechny? A może nigdy się tego nie doczekamy?
Co jest nie tak z wodorem?
Napęd wodorowy ma wiele zalet w porównaniu do klasycznych elektryków. Do najbardziej istotnych należą przede wszystkim szybkość “tankowania” (ładowanie akumulatorów to minimum kilkadziesiąt do kilkuset minut w porównaniu do 4 – 5 min uzupełniania wodoru) oraz łatwość pozyskania wodoru np. z węgla, odpadów komunalnych, a nawet z wody.
Okazuje się jednak, że wodór ma także dwie podstawowe wady:
– uzyskuje się za pomocą hydrolizy lub reformingu parowego. W pierwszej metodzie zużywa się spore ilości wody, a w drugiej – gazu ziemnego. Dlatego obie metody trudno nazwać ekologicznymi,
– ze względu na wiele procesów, którym trzeba poddać wodór od momentu jego uzyskania, przez transport, aż do tankowania baku, paliwo to osiąga wydajność rzędu 25% – 35% czyli mniej więcej tyle, co paliwa tradycyjne (benzyna i olej napędowy). Tymczasem wydajność napędu elektrycznego wynosi od 70 do 90%.
Paliwo przyszłości: wodór czy prąd?
W praktyce do zasilania aut wodorem należałoby zbudować olbrzymią infrastrukturę, obejmującą zakłady produkcyjne, magistrale przesyłowe i sieć specjalnych stacji, w których tankowanie będzie odbywało się bezpiecznie pod ciśnieniem aż 700 barów (dla porównania: w oponie samochodu osobowego panuje ciśnienie ok. 2,3 bara).
Wydaje się zatem, że napęd wodorowy nie zdominuje branży automotive w przyszłości. Eksperci oceniają, że ma on spore szanse w transporcie ciężarowym, lotniczym lub morskim, ale przeciętny Kowalski za 10 lub 20 lat będzie jeździł raczej klasycznym elektrykiem. Dlatego śmiało możesz wybierać konstrukcje tego typu, a swój stary samochód już dziś oddać do skupu aut.